Mike Oldfield
Five Miles Out (remastered 2013)
49,22 zł
AUTOR | Mike Oldfield |
PRODUCENT | Universal Music |
NUMER | 3740438 |
ROK WYDANIA | 2013 (1982) |
MEDIA | 1CD |
OPAKOWANIE | JEWELCASE |
Kod produktu | 006833 |
Lista utworów
Opis
Począwszy od roku 1979 artysta zmienia styl zmierzając w stronę muzyki popularnej, komponując krótsze utwory z wykorzystaniem śpiewu. Na Five Miles Out znajdujemy właśnie 2 dłuższe formy i utwory o typowo piosenkowej strukturze. Od tego albumu pojawiają się też nowe technologie zwłaszcza na szerszą skalę keyboardy z melodyjnymi brzmieniami i różnorodne instrumenty perkusyjne. Postacią równorzędną muzyce Oldfielda stała się Maggie Reilly, wszechobecna na tej płycie wygrywająca pojedynek z elektronicznymi modyfikacjami i intonacjami agresywnej gitary elektrycznej. Płyta zaskoczyła gdyż była wyraźnie skierowana do publiczności o innym smaku niż dotychczasowi odbiorcy, którzy w starym stylu otrzymali tylko pierwszą część płyty. Miks wczesnego i nowego Mike'a to mieszanka rocka, elektroniki kołysanek, wpływów celtyckich i popu . Zwróćmy uwagę na dynamiczną gitarę czy nie żałującą decybeli perkusję choćby Perta grającego z entuzjazmem na bębnach w utworze tytułowym. Zresztą trio Morris Pert, Tim Cross, Rick Fenn współpracowało z Oldfieldem w latach 80-tych na stałe.
Taurus II to 25-minutowa epicka suita oparta na ciężkim brzmieniu gitary elektrycznej i dudniącej perkusji. Mike Oldfield powrócił tą zaskakującą kontynuacją tematu z płyty QE 2 do rozbudowanych kompozycji. Czego tu nie ma; ciężkie gitarowe riffy, łomot perkusji, folk z irlandzkimi dudami, kołysanka, zabawy wokoderem, dźwięk pozytywki, irlandzkie skrzypki, syntezatorowe imitacje, pieśń, cytra. Prym wiedzie progresywne brzmienie z solidną porcją elementów folk i art rocka. Całość utworu przypomina zlepek ewoluujących w różnych kierunkach, krótkich instrumentalnych utworów złączonych w jedną suitę, gdzie swoistym łącznikiem jest przywołany na początku i na końcu główny wątek melodii utworu tytułowego. Najbardziej zwraca uwagę dynamiczna instrumentacja, irlandzkie dudy Paddy Moloney'a, gitara Mike'a i głos Maggie Reilly kontrastowo brzmiący z pokręconymi dźwiękami.
Family Man to piosenka z ostrymi, rockowymi riffami i rytmiczną perkusją zaczynająca się popowo bębnem i samplami głosów i dziwacznym brzmieniem gitary. W tekście to takie skrzyżowanie Roxanne Police z Das Modell Krafterk. Nic dziwnego, że ten utwór zaadoptowali robiąc z niego całkiem spory hit Daryl Hall i John Oates, twórcy innego przeboju o kobietach wampach Man Eater.
Orabidoo kolejny rozbudowany utwór rozpoczyna nastrojowe, zadumane wibrafonowe brzmienie, które łagodnie przechodzi w spokojny rytm wybijany perkusją, uzupełniony dźwiękami gitary, syntezatorów a przede wszystkim ciekawe przetworzonym elektroniczne głosem w stylu a'la Clockwork Orange Wendy Carlos. Kolejna jest koda tego tematu na fortepian. Wreszcie w środku progresywne wpływy z ostrzejszą gitarą i ciekawymi pasażami na syntezator. Znowu powraca spokojniejsza gitara i zestaw instrumentów perkusyjnych i ten temat jest repryzowany na różne zestawy instrumentów. Przy końcu następuje całkowite wyciszenie i eteryczny głos Maggie śpiewający irlandzką pieśń wplata się w akustyczną gitarę kończącą subtelnie ten utwór. Ten zróżnicowany kawałek, składający się z kilku części zebranych w logiczną całość zwraca uwagę hipnotycznym podkładem perkusyjnym na zestawie Tama w wykonaniu legendarnego bębniarza z grupy Emerson Lake & Palmer, Carl'a Palmer'a.
Mount Teidi brzmi podobnie do The wind chimes part 2 na Islands. Znowu Carl Palmer na bębnach. Krótki instrumentalny utwór zbudowany na pięknej melodii oparto na popowym brzmieniu kotłów i szerokim wachlarzu brzmień gitar, łącznie z przetworzeniem ich elektronicznie i jest swoistą opowieścią w formie rosnącego w siłę masywu dźwięków o wspinaczce na tytułowy najwyższy szczyt Teneryfów.
Tytułowy utwór, pean o lataniu podczas złej pogody zainspirowany został przykrą przygodą Oldfielda gdy w 1979 roku krótko po uzyskaniu licencji pilota jego samolot wpadł w gwałtowną burzę i Mike przeżył chwile grozy myśląc że nie da rady się uratować. Traumatyczne przeżycie było tak wielkie, ze uczynił je głównym tematem tego albumu. Opis ucieczki z zabójczej burzy to jedna z najciekawszych kompozycji spośród piosenek Oldfielda. Zaskakują przełamania konwencji typowego singlowego utworu. Anielski głos Reilly, wspomaga nagle pełen emocji , agresywny wokal Oldfielda (także szept, gardłowy wrzask żywcem wzięty z Egzorcysty) i są one oryginalne poprowadzone wbrew zasadom zwrotka refren zwrotka. Utwór skonstruowano tak muzycznie, żeby dźwiękami opowiedział nam całą historię łącznie z pikowaniem samolotu na końcu utworu, użyciem wokodera imitującego głos z kabiny i wreszcie epickim w wymiarze treści tekstem. W tej opowieści lotnika pozostaje w pamięci wspaniała wstawka dud, świetne linie basowe oparte na pracy perkusji ale najbardziej jednak utkwi każdemu słynny gitarowy riff zaczerpnięty z Taurus II.
Po statecznym opartym na celtyckich brzmieniach Qe2 zmienił styl dodając więcej ciężkich brzmień gitary i mocnej perkusji. Postąpił krok ku synth popowi ale z mieszanką prog rocka w choćby 20 minutowym opusie Taurus II. Razem z sukcesorem, swoistą kontynuacją formy jakim jest Crises, Five Miles Out reprezentuje typowy format abumów Oldfielda w latach 80-tych - jedna strona długi kawałek, druga zestaw krótszych utworów. Formuła ta przełożyła się na komercyjny sukces. Płyta ta to najlepiej sprzedawany album po Tubular Bells. Co dziwne, album nie zawiera singla który go promował Mistake (wydanego dopiero w 1985 roku na The Complete), który znakomicie uzupełniłby album. Płyta intrygująca i perfekcyjna.
Otwierająca album suita Taurus II jest pod wieloma wzgledami ciekawsza i bardziej porywająca niż jej zaopwiedź, zamieszczona na QE2. Gitary brzmią niezwykle świeżo i energicznie, wątki wykluwają się z godną podziwu inwencją melodyczną i harmoniczną, jednocześnie zaś cały utwór nawiązuje w uadny sposób do najdawniejszych (zdaniem wielu: najdoskonalszych) nagrań Mike Oldfielda.
Riff stanowiący budulec i siłę napędową tej kompozycji pojawia się kilkakrotnie na przestrzeni 25 minut trwania suity, za każdym razem wywołując u słuchacza co najmniej lekkie przejęcie. Motyw główny podlega kolejnym parafrazom, coraz odleglejszym od opartego na kwincie wzoru. Pojawi się błyskotliwy, polifoniczny pasaż inspirowany muzyką Bacha (może to echa fascynacji twórczością kompozytorów epoki baroku, tak widocznej na albumie QE2 we fragmencie kompozycji Conflict, gdzie Mike Oldfield wprost cytował fragment ze Suity nr 2 J. S. Bacha?), następnie zaś kilka wariacji nawiązujących bezpośrednio do ludowej muzyki Wysp Brytyjskich oraz nowoczesne fragmenty z wykorzystaniem brzmień głosu przetworzonego przez vocoder. W suicie Taurus II aż roi się od pomysłów, każdy następny wątek wydaje się być bardziej przepełniony energią i nastrojem niż sekwencje poprzednie. Wydaje się, że Mike Oldfield nareszcie mógł zagrać swoje partie dokładnie tak, jak chciał, bez jakichkolwiek ingerencji ze strony reżyserów dźwięku i producentów wygładzających brzmienie całości. Posuwiste rytmy, kąśliwe gitary wzdychające i przeciągające się na tle wyrazistej gry sekcji rytmicznej, znakomite stopniowanie napięcia - wszystkie te elementy składają się na jeden z niewątpliwie najlepszych utworów Oldfielda przygotowanych w latach osiemdziesiątych. Dziwić może doprawdy, że nie przypomniano choćby fragmentu suity ani na wydawnictwie The Complete Mike Oldfield, ani w ramach składanki Elements - The Best Of (Taurus II jest ozdobą jedynie czteropłytowego boxu także zatytułowanego Elements).
Family Man melodycznie jest typową piosenką Oldfielda napisaną dla Maggie Reilly, chociaż wyróżnia się na tle innych przebojów atrysty zadziornością brzmieniową i rewelacyjnym brzmieniem sekcji rytmicznej. Jest to zapewne najsurowiej brzmiąca przebojowa piosenka brytyjskiego muzyka, a wielokrotne wsłuchanie się we wszystkie tworzące nastrój dźwięki da słuchaczowi wiele satysfakcji (rewelacyjnie brzmi gra na przytłumionych strunach i wydobywanie przesterowanych flazoletów w takt ostatniej zwrotki!). W suicie Orabidoo znalazło się miejsce dla pastoralnych, leniwych obrazków muzycznych rozpisanych na vocoder, przytłumione gitary i intrygująco brzmiące instrumenty perkusyjne, następnie zaś dla fortepianowej fugi i kąśliwego popisu gitarowego opartego na przetworzeniu jednego z motywów Taurus II, w finale zaś dla wyciszonej wokalizy Maggie Reilly na tle akustycznej impresji utrzymanej w durowej tonacji. Jest to zapewne jeden z najbardziej niedocenionych utworów Oldfielda - tym bardziej warto wsłuchać się we wznoszące się w powietrze gitary, w brązowo-beżowe nawałnice syntezatorów i w posępne, przydymione chórki stanowiące tło przedostatniego epizodu suity!
Kolejny utwór to miniatura Mount Teidi, za sprawą rytmu i aranżacji oraz rozwoju melodii kojarząca się nieodparcie z utworami Vangelisa z lat 80-tych, zwłaszcza z fragmentami płyt Opera Sauvage. Chłodny, sterylny puls syntezatora stanowi tło, na którym rozwija się nostalgiczna syntezatorowa melodia, zachmurzana sukcesywnie gitarowymi pasażami wkraczającymi w mollowe rejony. Uroku tej impresji dodają interesujące ozdobniki perkusyjne.
Płytę wieńczy piosenka tytułowa, która zdobyła pewną popularność (towarzyszył jej także wideoklip). Utwór podzielony jest na dwie części: pierwsza osnuta jest na riffie budującym główny wątek suity Taurus II, natomiast druga dryfuje w stronę pogodnych, podszytych gitarowymi brzmieniami tonacji. Inspiracji do tej piosenki dostarczyły traumatyczne przeżycia - otarcie się o śmierć podczas lotu we mgle i gradzie. Chwilom niepokoju na pokładzie samolotu zawdzięcza cała płyta Five Miles Out także swą okładkę.
Taurus II to 25-minutowa epicka suita oparta na ciężkim brzmieniu gitary elektrycznej i dudniącej perkusji. Mike Oldfield powrócił tą zaskakującą kontynuacją tematu z płyty QE 2 do rozbudowanych kompozycji. Czego tu nie ma; ciężkie gitarowe riffy, łomot perkusji, folk z irlandzkimi dudami, kołysanka, zabawy wokoderem, dźwięk pozytywki, irlandzkie skrzypki, syntezatorowe imitacje, pieśń, cytra. Prym wiedzie progresywne brzmienie z solidną porcją elementów folk i art rocka. Całość utworu przypomina zlepek ewoluujących w różnych kierunkach, krótkich instrumentalnych utworów złączonych w jedną suitę, gdzie swoistym łącznikiem jest przywołany na początku i na końcu główny wątek melodii utworu tytułowego. Najbardziej zwraca uwagę dynamiczna instrumentacja, irlandzkie dudy Paddy Moloney'a, gitara Mike'a i głos Maggie Reilly kontrastowo brzmiący z pokręconymi dźwiękami.
Family Man to piosenka z ostrymi, rockowymi riffami i rytmiczną perkusją zaczynająca się popowo bębnem i samplami głosów i dziwacznym brzmieniem gitary. W tekście to takie skrzyżowanie Roxanne Police z Das Modell Krafterk. Nic dziwnego, że ten utwór zaadoptowali robiąc z niego całkiem spory hit Daryl Hall i John Oates, twórcy innego przeboju o kobietach wampach Man Eater.
Orabidoo kolejny rozbudowany utwór rozpoczyna nastrojowe, zadumane wibrafonowe brzmienie, które łagodnie przechodzi w spokojny rytm wybijany perkusją, uzupełniony dźwiękami gitary, syntezatorów a przede wszystkim ciekawe przetworzonym elektroniczne głosem w stylu a'la Clockwork Orange Wendy Carlos. Kolejna jest koda tego tematu na fortepian. Wreszcie w środku progresywne wpływy z ostrzejszą gitarą i ciekawymi pasażami na syntezator. Znowu powraca spokojniejsza gitara i zestaw instrumentów perkusyjnych i ten temat jest repryzowany na różne zestawy instrumentów. Przy końcu następuje całkowite wyciszenie i eteryczny głos Maggie śpiewający irlandzką pieśń wplata się w akustyczną gitarę kończącą subtelnie ten utwór. Ten zróżnicowany kawałek, składający się z kilku części zebranych w logiczną całość zwraca uwagę hipnotycznym podkładem perkusyjnym na zestawie Tama w wykonaniu legendarnego bębniarza z grupy Emerson Lake & Palmer, Carl'a Palmer'a.
Mount Teidi brzmi podobnie do The wind chimes part 2 na Islands. Znowu Carl Palmer na bębnach. Krótki instrumentalny utwór zbudowany na pięknej melodii oparto na popowym brzmieniu kotłów i szerokim wachlarzu brzmień gitar, łącznie z przetworzeniem ich elektronicznie i jest swoistą opowieścią w formie rosnącego w siłę masywu dźwięków o wspinaczce na tytułowy najwyższy szczyt Teneryfów.
Tytułowy utwór, pean o lataniu podczas złej pogody zainspirowany został przykrą przygodą Oldfielda gdy w 1979 roku krótko po uzyskaniu licencji pilota jego samolot wpadł w gwałtowną burzę i Mike przeżył chwile grozy myśląc że nie da rady się uratować. Traumatyczne przeżycie było tak wielkie, ze uczynił je głównym tematem tego albumu. Opis ucieczki z zabójczej burzy to jedna z najciekawszych kompozycji spośród piosenek Oldfielda. Zaskakują przełamania konwencji typowego singlowego utworu. Anielski głos Reilly, wspomaga nagle pełen emocji , agresywny wokal Oldfielda (także szept, gardłowy wrzask żywcem wzięty z Egzorcysty) i są one oryginalne poprowadzone wbrew zasadom zwrotka refren zwrotka. Utwór skonstruowano tak muzycznie, żeby dźwiękami opowiedział nam całą historię łącznie z pikowaniem samolotu na końcu utworu, użyciem wokodera imitującego głos z kabiny i wreszcie epickim w wymiarze treści tekstem. W tej opowieści lotnika pozostaje w pamięci wspaniała wstawka dud, świetne linie basowe oparte na pracy perkusji ale najbardziej jednak utkwi każdemu słynny gitarowy riff zaczerpnięty z Taurus II.
Po statecznym opartym na celtyckich brzmieniach Qe2 zmienił styl dodając więcej ciężkich brzmień gitary i mocnej perkusji. Postąpił krok ku synth popowi ale z mieszanką prog rocka w choćby 20 minutowym opusie Taurus II. Razem z sukcesorem, swoistą kontynuacją formy jakim jest Crises, Five Miles Out reprezentuje typowy format abumów Oldfielda w latach 80-tych - jedna strona długi kawałek, druga zestaw krótszych utworów. Formuła ta przełożyła się na komercyjny sukces. Płyta ta to najlepiej sprzedawany album po Tubular Bells. Co dziwne, album nie zawiera singla który go promował Mistake (wydanego dopiero w 1985 roku na The Complete), który znakomicie uzupełniłby album. Płyta intrygująca i perfekcyjna.
Dariusz Długołęcki
Otwierająca album suita Taurus II jest pod wieloma wzgledami ciekawsza i bardziej porywająca niż jej zaopwiedź, zamieszczona na QE2. Gitary brzmią niezwykle świeżo i energicznie, wątki wykluwają się z godną podziwu inwencją melodyczną i harmoniczną, jednocześnie zaś cały utwór nawiązuje w uadny sposób do najdawniejszych (zdaniem wielu: najdoskonalszych) nagrań Mike Oldfielda.
Riff stanowiący budulec i siłę napędową tej kompozycji pojawia się kilkakrotnie na przestrzeni 25 minut trwania suity, za każdym razem wywołując u słuchacza co najmniej lekkie przejęcie. Motyw główny podlega kolejnym parafrazom, coraz odleglejszym od opartego na kwincie wzoru. Pojawi się błyskotliwy, polifoniczny pasaż inspirowany muzyką Bacha (może to echa fascynacji twórczością kompozytorów epoki baroku, tak widocznej na albumie QE2 we fragmencie kompozycji Conflict, gdzie Mike Oldfield wprost cytował fragment ze Suity nr 2 J. S. Bacha?), następnie zaś kilka wariacji nawiązujących bezpośrednio do ludowej muzyki Wysp Brytyjskich oraz nowoczesne fragmenty z wykorzystaniem brzmień głosu przetworzonego przez vocoder. W suicie Taurus II aż roi się od pomysłów, każdy następny wątek wydaje się być bardziej przepełniony energią i nastrojem niż sekwencje poprzednie. Wydaje się, że Mike Oldfield nareszcie mógł zagrać swoje partie dokładnie tak, jak chciał, bez jakichkolwiek ingerencji ze strony reżyserów dźwięku i producentów wygładzających brzmienie całości. Posuwiste rytmy, kąśliwe gitary wzdychające i przeciągające się na tle wyrazistej gry sekcji rytmicznej, znakomite stopniowanie napięcia - wszystkie te elementy składają się na jeden z niewątpliwie najlepszych utworów Oldfielda przygotowanych w latach osiemdziesiątych. Dziwić może doprawdy, że nie przypomniano choćby fragmentu suity ani na wydawnictwie The Complete Mike Oldfield, ani w ramach składanki Elements - The Best Of (Taurus II jest ozdobą jedynie czteropłytowego boxu także zatytułowanego Elements).
Family Man melodycznie jest typową piosenką Oldfielda napisaną dla Maggie Reilly, chociaż wyróżnia się na tle innych przebojów atrysty zadziornością brzmieniową i rewelacyjnym brzmieniem sekcji rytmicznej. Jest to zapewne najsurowiej brzmiąca przebojowa piosenka brytyjskiego muzyka, a wielokrotne wsłuchanie się we wszystkie tworzące nastrój dźwięki da słuchaczowi wiele satysfakcji (rewelacyjnie brzmi gra na przytłumionych strunach i wydobywanie przesterowanych flazoletów w takt ostatniej zwrotki!). W suicie Orabidoo znalazło się miejsce dla pastoralnych, leniwych obrazków muzycznych rozpisanych na vocoder, przytłumione gitary i intrygująco brzmiące instrumenty perkusyjne, następnie zaś dla fortepianowej fugi i kąśliwego popisu gitarowego opartego na przetworzeniu jednego z motywów Taurus II, w finale zaś dla wyciszonej wokalizy Maggie Reilly na tle akustycznej impresji utrzymanej w durowej tonacji. Jest to zapewne jeden z najbardziej niedocenionych utworów Oldfielda - tym bardziej warto wsłuchać się we wznoszące się w powietrze gitary, w brązowo-beżowe nawałnice syntezatorów i w posępne, przydymione chórki stanowiące tło przedostatniego epizodu suity!
Kolejny utwór to miniatura Mount Teidi, za sprawą rytmu i aranżacji oraz rozwoju melodii kojarząca się nieodparcie z utworami Vangelisa z lat 80-tych, zwłaszcza z fragmentami płyt Opera Sauvage. Chłodny, sterylny puls syntezatora stanowi tło, na którym rozwija się nostalgiczna syntezatorowa melodia, zachmurzana sukcesywnie gitarowymi pasażami wkraczającymi w mollowe rejony. Uroku tej impresji dodają interesujące ozdobniki perkusyjne.
Płytę wieńczy piosenka tytułowa, która zdobyła pewną popularność (towarzyszył jej także wideoklip). Utwór podzielony jest na dwie części: pierwsza osnuta jest na riffie budującym główny wątek suity Taurus II, natomiast druga dryfuje w stronę pogodnych, podszytych gitarowymi brzmieniami tonacji. Inspiracji do tej piosenki dostarczyły traumatyczne przeżycia - otarcie się o śmierć podczas lotu we mgle i gradzie. Chwilom niepokoju na pokładzie samolotu zawdzięcza cała płyta Five Miles Out także swą okładkę.
Igor Wróblewski
Inni klienci wybrali
Podobne albumy
Kup Przechowaj
Chwilowo brak
Wysyłamy do 60 dni
Dostawa w do punktu odbioru już od 12zł.
Przesyłkę dostarcza Poczta Polska lub Inpost.
Możliwy odbiór osobisty poza siedzibą sprzedawcy.