Neuronium

Quasar 2C361, Vuelo Quimico


69,88 zł

Neuronium | Quasar 2C361, Vuelo Quimico

Tagi albumu: Neuronium | Quasar 2C361, Vuelo Quimico, Mig, Neuronium, muzyka elektroniczna, ambient, Tangerine Dream, Klaus Schulze, Vangelis, Jarre, electronic music, Kraftwerk

AUTOR Neuronium
PRODUCENT Mig
NUMER MIG02882
ROK WYDANIA 2023
MEDIA 2CD
OPAKOWANIE JEWELCASE
Kod produktu 008372
POPULARNOŚĆ Popularność 4

Lista utworów

CD1
Quasar 2c361
Catalepsia
El Valle De Rimac
Turo Park
CD2
Abismos De Terciopelo
Viento Solar
Vuelo Quimico

Opis

Z wielką radością zasiadam do napisania recenzji tego fantastycznego wznowienia dwóch najwcześniejszych albumów Neuronium, bo dla mnie osobiście to najlepsze tytuły z całej szerokiej dyskografii projektu Michela Huygena, a i powiem że całej el-muzyki lat 70tych w ogóle. Przyznam że jestem zwolennikiem okresu 1977-1982 kiedy Neuronium działając w Barcelonie faktycznie było zespołem, a nie - jak od 1983 - solowym projektem Huygena. Pięć albumów które wtedy powstało, do dziś olśniewa bogatą fakturą, inwencją brzmieniową i niepodrabialnym kosmicznym nastrojem. Późniejsze solowe prace lidera brzmią zdecydowanie mniej przestrzennie, mniej intensywnie, brakuje tej dawnej esencji, jednak co trzech to nie jeden... Do rzeczy.

Muzyka tu zawarta nadpływa ku słuchaczowi z odległych odmętów czasu, bo te płyty powstały w latach 1977 i 1978. W tym najstarszym czasie w składzie oprócz Huygena byli także Carlos Guirao oraz Albert Gimenez. Debiutancki album uznawany jest za historycznie pierwszą płytę elektroniczną wydaną w Hiszpanii. Monumentalna kompozycja tytułowa Quasar 2C361 trwa 26 minut i ma wiele części. Otwiera się analogowymi świergotami, które stopniowo zostają otulone przez miękkie pady. Na wysokości 2:50 zaczyna się nastrojowy melodyjny pasaż o podstawie z gitary klasycznej dekorowany partią fletu z melotronu, przechodzący łagodnie w długie stojące ciepłe hiszpańskie popołudnie, gdy cienie drzew drgają na ścianach domów rozgrzanych słońcem. Pociągnięcia dźwiękowego pędzla w tym miejscu zdradzają rękę Huygena, bo już na tym grupowym debiucie znać akordy charakterystyczne dla jego późniejszych płyt solowych. W tle rozlaną solówkę gitary elektrycznej przeprowadza Gimenez. Wreszcie ta przedłużona siesta zostaje skonkludowana kilkoma wyraźnymi tonami, i utwór ok 13:00 wchodzi w najwspanialszą część, czyli opartą o bujające w niskim rejestrze ostinato berlińską podróż w asyście cudownie pływających padów w kosmicznym wydaniu. To jeden z tych olśniewających momentów w muzyce elektronicznej który zostaje w pamięci na zawsze... Muzycy na przemian przerzucają się błyskotliwymi solami, dialogują ze sobą w przestrzeni, ktoś pochyla się też nad sekwencerem i na żywo zmienia jego przebiegi, w tle narastają kosmiczne szumy, tęsknie zawodzi gitara... wspaniałe, wspaniałe minuty płyną aż do 21:50 gdy na scenie zostają tylko międzygalaktyczne poświsty, a w końcu powracają niczym klamra początkowe akordy i znany pasaż gitarowy. Co można zaproponować po takim wstępie? Catalepsia zaczyna się sferycznymi dźwiękami, po czym zaraz znów otula nas ciepłe popołudnie, w którego rozgrzanym powietrzu wiją się leniwie wyborne falujące brzmienia znane z poprzedniego utworu, potem dochodzi analogowa pulsacja, i znowu meandrująca zawodząca gitara. El Valle de Rimac to impresja poświęcona zapewne dolinie tej rzeki w Peru, malowana rozlewnymi pociągnięciami syntetycznych pędzli panorama rozległego krajobrazu. Po raz kolejny zdumiewa jak dobrze młodzi przecież wówczas muzycy opanowali sztukę niebywale emocjonalnego grania na instrumentach elektronicznych. Podobny efekt, i podobna paleta brzmień cechuje dokonania Adelberta von Deyena na jego trzech pierwszych albumach z lat 1978-1980. Końcowa miniatura Turo Parc jest mi szczególnie bliska, bo ewokuje atmosferę niewielkiego parku w centrum Barcelony, blisko Avinguda Diagonal. Uważny słuchacz uśmiechnie się na sam początek, czyli dźwiękowy obrazek zabaw dzieci, podobny do cody tytułowej Phaedry Tangerine Dream. Potem mamy prostą urokliwą melodię pokładającą się leniwie na sunących niespiesznie durowych akordach. Tak zamyka się ten wspaniały, pastelowy, nostalgiczny debiut.

Druga płyta w zestawie to następny album formacji, nagrany w tym samym składzie Vuelo Quimico czyli Chemiczny lot. Instrumentarium pozostaje w większości niezmienione, ale mniej tu hiszpańskiego słońca niż na debiucie. Mamy też tutaj ukryty prawdziwy unikat w świecie el, czyli kobiece partie wokalne, o czym za chwilę. Abismos del terciopelo (Otchłanie aksamitu) wychylają się powoli z amorficznych plam, stopniowo zapełniając plan gęstymi stojącymi akordami i splatającymi się wśród analogowych poświstów melodiami, z których jedna ok 2:50 wychodzi samotnie na pierwszy plan i opowiada swą nastrojową historię, z której przechodzimy do wspaniałego pasażu ok 6:30, gdzie idealnie zbalansowane pady i archaicznie terkoczący sekwencer stanowią oparcie dla baśniowej melodii granej z niebywałą swadą i perlistą wirtuozerią, niczym szum górskiego strumienia. To absolutnie jeden z najwspanialszych momentów klasycznej muzyki elektronicznej! Koło 12:30 pojawia się melancholijny motyw gitary akustycznej i smutny kobiecy śpiew... To bardzo oryginalna muzyczna przyprawa, w mej pamięci kobiece wokale stosowali tylko późniejsi kumple Huygena w wytwórni Jive Electro czyli Tangerine Dream na płytach Shy People i Tyger z 1987. Sam zespół Neuronium natomiast pokazał vocoderowe partie wokalne na The Visitor (1981) oraz w finale rewelacyjnego Neutron Age z płyty Chromium Echoes (1982). Ale wracajmy do recenzji. Viento solar (Wiatr słoneczny) to krótka euforyczna miniatura oparta na żwawym sekwencerowym pochodzie, wokół którego niczym powój owijają się brawurowe linie melodyczne, a wszystko skąpane w świetlistych promieniach słońca. Tytułowy Vuelo Quimico to ciekawa historia. Pierwszy raz poznałem ten utwór ... nie wiedząc że to Neuronium! Był tajemniczo umieszczony jako finał bootlega Pheadream Tangerine Dream, dokumentującego słynny koncert z Royal Albert Hall z 2 kwietnia 1975, i faktycznie podniosłe melotronowe otwarcie mogło nieść jakieś sugestie że to ten koncert... nieznane są koleje losów bootlegów. Ale uwaga! Oto rozlega się kolejna kobieca recytacja dość egzaltowanym głosem, krótkie wsłuchanie się ujawnia że to wiersz Ulalume mistrza grozy Edgara Allana Poe. Recytuje zaś nikt inny tylko Nico, znana z legendarnej płyty Velvet Underground & Nico. Ok 2:30 zaczyna się kolejny niesamowity fragment, gdzie oscylujące akordy penetrują swym światłem uśpione doliny, potem mamy i klawesynowe pasaże, i gitarę elektryczną, i dramatyczne chóry, a to dopiero 1/3 utworu! Nico powraca z dalszymi strofami wiersza, i wszystko nieuchronnie zmierza w stronę podniosłego finału, gdzie smutek ustępuje stopniowo nadziei i tęsknocie... Słuchanie tego niesamowitego utworu niesie doznania porównywalne z słuchaniem Desert Dream Tangerine Dream - niby to tylko stojące akordy lub powolne dostojne melodie, ale słuchacz doznaje tak silnych emocji i wzruszeń że nie sposób tego samego wieczoru słuchać innych płyt... Absolutnie klasyczna pozycja do postawienia na półce w jednym rzędzie z arcydziełami kalibru Oxygene Jean Michel Jarre'a, Timewind Klausa Schulze, Rubycon Tangerine Dream, czy New Age Of Earth Ashry. Brzmieniowo jest to oczywiście czysto analogowe granie, uzupełniane z rzadka gitarą akustyczną i elektryczną.

I na koniec pozostaje tylko żal że w przeciwieństwie do wznowień albumów Klausa Schulze, gdzie kdm obficie dorzucał bonusy z przepastnych skarbców, ta reedycja Neuronium nie zawiera żadnych dodatkowych nagrań. Powód zapewne najbardziej prozaiczny: nic więcej się nie zachowało. Ale jednak szkoda, bo apetyt był wielki.

M.Ż.


Inni klienci wybrali

Podobne albumy

Kup Przechowaj

Towar w magazynie

Wysyłamy do 1 dni
Dostawa w do punktu odbioru już od 12zł.
Przesyłkę dostarcza Poczta Polska lub Inpost.
Możliwy odbiór osobisty poza siedzibą sprzedawcy.

Napisz do nas