Paul Ellis
Last Hiding Place of Beauty
59,84 zł
AUTOR | Paul Ellis |
PRODUCENT | Groove Unlimited |
NUMER | GR-158 |
ROK WYDANIA | 2009 |
MEDIA | 1CD |
OPAKOWANIE | JEWELCASE |
Kod produktu | 005795 |
POPULARNOŚĆ |
Lista utworów
The Unveiling Ravenous Evening |
The Last Hiding Place Of Beauty |
The Note, The Walk In The Rain And The Umbrella |
The Hydroelectric Spinning Heart |
Opis
Paul Ellis nowym albumem udowadnia, że nie tylko muzyka ambient jest przez niego preferowana ale jak się wsłuchać to muzyk ten zahacza w swojej twórczości o wiele gatunków. Album zaczyna ponad 17 minutowa suita pełna ambientalnych typowych dla Ellisa pejzaży, początek bardzo się kojarzy z twórczością byłego gitarzysty Genesis Steve Hacketta - piękna gra na akustycznej gitarze. Sporo tu sekwencyjnej berlińskiej el-muzyki wszystko to wtopione w delikatne ambientalne pasaże.
Po tym raczej przewidywalnym fragmencie zaczyna sie uczta dla zwolenników "berlina" - utwór tytułowy czyli The Last Hiding Place of Beauty zaczyna sie migocącym sekwencerem, wszystko to okraszone jest bogatym kwiecistym rozedrganym motywem samplowanych dźwięków, ale to dopiero poczatek niespodzianek, bo Paul Ellis idzie za ciosem i zaczyna potęgowac napiecie wprowadzając potężne, raczej nie podobne do jego produkcji, sekwencerowe motywy. Utwor im bliżej końca nabiera rozmachu, przytłacza nagromadzeniem basowych sekwencji, słychać również w tle podkład krop perkusyjnych gdzie wszystko to w minimalistyczno-ambientalnej atmosferze spokojnie się kończy. Utwór nr 3 na tym albumie czyli The note, the walk in the rain and the umbrella - to już typowe Ellisowe ambientalne granie, mnóstwo tu czarownych el pejzaży, muzyka bardzo atmosferyczna, znakomicie ten fragment słucha się w wieczornych godzinach, potęguje tę intymną atmosferę bicie dzwonu, który zresztą jest widoczny na okładce tej płyty, według mnie to nie jest klasyczny ambient bo sporo tu elementów nie pasujących do tego gatunku - optuje za muzyka relaksacyjną a'la Paul Ellis.
Ellis jak nigdy dotąd wprowadza partie mellotronu, potęgując tajemniczą atmosferę tego nietuzinkowego wydawnictwa. Oprócz tego "symfonicznego" instrumentu można posłuchać w tym utworze intrygującą partię gitary basowej, drążącej uszy, zresztą podobnie flirt z gitara basowa Ellisa można usłyszeć na znakomitym albumie z 2005 roku Silent conversation - utwór kończy sie delikatnym biciem serca podobnym do tego z pierwszej cd Redshift.
Przechodzimy do ostatniego fragmentu, czyli The hydroelectric spinning heart - zaczyna się akustycznym, onirycznym graniem na gitarze akustycznej - te frapujace dźwięki kojarzą mi się z piękną płytą Pata Metheny Water Coulors z końca lat 70-tych - ta sama magia, cos wręcz odurzającego jest w tych dżwiękach - następnie powraca piękny dzwon, który możemy podziwiać na okładce - tym razem brzmienie tegoż dzwonu pięknie oscyluje wokół tematu melodycznego, który się leniwie przelewa przez ponad 10min, jedynie w końcowym fragmencie odzywa się "żywa" perkusja gdzie gaśnie w Ellisowych ambientalnych pejzażach.
Album ten nie jest jakimś wydarzeniem ale w tym el materiale jest tyle cudownych fragmentów, które wymagają jednak wielu przesłuchań aby dostrzec piękno i....geniusz Paula Ellisa.
Po tym raczej przewidywalnym fragmencie zaczyna sie uczta dla zwolenników "berlina" - utwór tytułowy czyli The Last Hiding Place of Beauty zaczyna sie migocącym sekwencerem, wszystko to okraszone jest bogatym kwiecistym rozedrganym motywem samplowanych dźwięków, ale to dopiero poczatek niespodzianek, bo Paul Ellis idzie za ciosem i zaczyna potęgowac napiecie wprowadzając potężne, raczej nie podobne do jego produkcji, sekwencerowe motywy. Utwor im bliżej końca nabiera rozmachu, przytłacza nagromadzeniem basowych sekwencji, słychać również w tle podkład krop perkusyjnych gdzie wszystko to w minimalistyczno-ambientalnej atmosferze spokojnie się kończy. Utwór nr 3 na tym albumie czyli The note, the walk in the rain and the umbrella - to już typowe Ellisowe ambientalne granie, mnóstwo tu czarownych el pejzaży, muzyka bardzo atmosferyczna, znakomicie ten fragment słucha się w wieczornych godzinach, potęguje tę intymną atmosferę bicie dzwonu, który zresztą jest widoczny na okładce tej płyty, według mnie to nie jest klasyczny ambient bo sporo tu elementów nie pasujących do tego gatunku - optuje za muzyka relaksacyjną a'la Paul Ellis.
Ellis jak nigdy dotąd wprowadza partie mellotronu, potęgując tajemniczą atmosferę tego nietuzinkowego wydawnictwa. Oprócz tego "symfonicznego" instrumentu można posłuchać w tym utworze intrygującą partię gitary basowej, drążącej uszy, zresztą podobnie flirt z gitara basowa Ellisa można usłyszeć na znakomitym albumie z 2005 roku Silent conversation - utwór kończy sie delikatnym biciem serca podobnym do tego z pierwszej cd Redshift.
Przechodzimy do ostatniego fragmentu, czyli The hydroelectric spinning heart - zaczyna się akustycznym, onirycznym graniem na gitarze akustycznej - te frapujace dźwięki kojarzą mi się z piękną płytą Pata Metheny Water Coulors z końca lat 70-tych - ta sama magia, cos wręcz odurzającego jest w tych dżwiękach - następnie powraca piękny dzwon, który możemy podziwiać na okładce - tym razem brzmienie tegoż dzwonu pięknie oscyluje wokół tematu melodycznego, który się leniwie przelewa przez ponad 10min, jedynie w końcowym fragmencie odzywa się "żywa" perkusja gdzie gaśnie w Ellisowych ambientalnych pejzażach.
Album ten nie jest jakimś wydarzeniem ale w tym el materiale jest tyle cudownych fragmentów, które wymagają jednak wielu przesłuchań aby dostrzec piękno i....geniusz Paula Ellisa.
Mariusz Wójcik
Inni klienci wybrali
Podobne albumy
Kup Przechowaj
Towar w magazynie
Wysyłamy do 1 dni
Dostawa w do punktu odbioru już od 12zł.
Przesyłkę dostarcza Poczta Polska lub Inpost.
Możliwy odbiór osobisty poza siedzibą sprzedawcy.